Jedyne o co proszę - to o zachowanie kultury i brak kłótni
TEMAT DO NABIJANIA I PLOTEK! strona 1761 z 1977
Jedyne o co proszę - to o zachowanie kultury i brak kłótni
Najwidoczniej jestem osobą, która patrzy na mniejszość, gardząc większością

Inaczej, owa para nie miała żadnego wpływu na moje spostrzeganie tego dnia, ona posłużyła tylko jako przykład. Akurat taki, innego nie znałem :( Od dawna nie czuję święta tego, no stycz, nie wiem jak to wytłumaczyć xD Nie rzuciła mnie żadna 14 lutego, nie mam żadnych złych wspomnień z ową datą, zwyczajnie, nie trafia do mnie specjalny dzień pt "kochajmy się" :D

:>
Dokładnie, podobna zasada, trafny przykład :-)
Kto wie co robiły, kiedy nie patrzyłaś ;))
Jedynie lekko irytujące jest to, że jak ktoś po prostu ma ochotę posiedzieć normalnie, czy to samemu, czy nawet w jakimś mikroskopijnym gronie i zwyczajnie nie robić nic, to wokół tworzona jest jakaś dziwna presja, że ludzie zaczynają odbierać to jako coś nienormalnego i złego i nie raz nawet się słyszy, że się wstydzą nie świętować ;)
No i te wszystkie teksty typu 'biba roku' też mnie zastanawiają, jakim cudem skoro potrafią tak dobrze się bawić tego jednego, jedynego dnia, nie potrafią zorganizować sobie podobnie czasu w innym terminie, żeby nie tylko ten dzień miło wspominać.
Nie wiem, może to ja nie ogarniam :D
@Avant
Może to przychodzi z czasem? U mnie nie ma czegoś takiego jak wstyd, że sie siedzi w domu. Ta presja to mi sie wydaje, że występuje wsród małolatów, dla których sylwester w domu z rodzicami jest przegrywem życiowym i degradacją społeczną w "towarzystwie".
Z organizacją tego czasu to też jest różnie, u nas jest bardzo cieżko, żeby każdy z naszych znajomych akurat miał wolne. Zwłaszcza w wielkim Londynie, gdzie podróż do miejsca A moze trwać długo. Do tego rodziny muszą patrzeć na opiekunki, których czas trzeba dobie rezerwować z wyprzedzeniem. Kazdy ma swoje rodzinne zobowiazania itp itd. Tak czy siak kilka razy w roku udaje sie. To jednak dotyczy ludzi pracujących juz z własnymi rodzinami. Nie sadze by było to problemem dla licealistów/ studentów. Dla mnie nie było. Życie towarzyskie co weekend. Czasy sie jednak zmieniają, ludzie też. Nie wiem sama.
if I licked it, it's mine
Btw. Ja juz mam plany na walentynki
Przypadkowo, bo nie obchodze, ale bilety na które czekałam bardzo długo akurat zostały potwierdzone na 13 lutego
if I licked it, it's mine
Zdegradowana społecznie jestem...

Wiesz, ja Walentynki odbieram tak: jestem ze swoim facetem, prezenciki ( bo jak inaczej nazwać lizaka? :D) kupujemy sobie często, bez okazji, po prostu. A w związku z walentynkami dostanę różę i lizaka :D I tak wygląda nasze obchodzenie :D Po prostu jest to kolejny dzień, w którym możemy dać od siebie coś "więcej" i wielu moich znajomych mysli podobnie. Nie robi się nie cudów w ten dzień, po prostu czemu nie umilić sobie życia jeszcze bardziej? :D
Fakt, że zjawisko występuje głównie wśród ludzi wyjątkowo młodych, ale wiele osób, w wieku niekoniecznie tak różnym od naszego, też ma takie dzikie i niezrozumiałe podejście :-)
Dokładnie o to mi chodzi. O ile wiadomo, że osoby, które mają swoją rodzinę na stanie, w różnych fazach jej rozwoju, a co za tym idzie większą odpowiedzialność, nie tylko za siebie, mogą mieć nieco większy problem z wygospodarowaniem wolnego czasu - a i to nie jest możliwe, o tyle nie rozumiem, jak osoby młodsze, z mniejszą ilością zobowiązań, tak skłonne do chwalenia się na każdym kroku czego to nie zrobiły, gdzie nie były i ile to nie wypiły mają problem z rozmnożeniem tej "najlepszej imprezy ever!".
@Avant
Jeśli mówisz o osobach juz dorosłych, to nie zaobserwowałam takiego zjawiska wsród moich znajomych. Na pewno da sie ich zasegregować do pewnej grupy jeśli chodzi o rozwój kulturalny i intelektualny... Ba i pewnie emocjonalny też, bo dla mnie to zwykła niedojrzałość.
Żeby nie było, że krytykuje ludzi, którzy sie bawią hucznie w sylwestra. Nie. Chodzi mi jedynie o tych, którzy robią z tego jak napisałam wyżej wielkie halo, imprezę w której uczestniczą wg nich tylko ci, którzy wygrywają życie i wg ich życiowych filozofii wylegiwanie sie na sofie w pidżamie konkretnej daty jest czymś nie do zaakceptowania.
if I licked it, it's mine
No ja niestety zauważyłam, że u mnie sporo znajomych, w różnym wieku niestety, przeżywa sylwestra w taki sposób, jakby od tego życie zależało :-D
De sejm hir.
u mnie dokladnie to samo :D
co sie komu przyznam, ze nigdzie na sylwestra nie poszlam to jest "cooooo?

tiaaa. bo nalezalo zrobic wszystko, zeby pojsc na impreze. niewazne jaka, niewazne ze mialam ochote na kielich wina i glupie komedie
